Strona:Gabriela Zapolska - Buciki Maryni.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
BUCIKI MARYNI.
NOWELKA
przez
Gabrjelę Śnieżko-Zapolską.

Sciemniło się zupełnie, gdy Zawiejski odłożył wreszcie pióro i zmęczone oczy od papieru oderwał.
Z kącika pokoju ozwał się nagle cieniutki szepleniący głosik:
— Tatusiu! Marynia chce hajti!…
Zawiejski odwrócił głowę.
— Pójdziesz, dzidzi, pójdziesz, tylko tatuś buciki kupi!
— Tupty?…
— Tak.
I wysoki, blady mężczyzna, podniósłszy się od stolika, ku ciemnemu kątowi zmierzać począł.
W kąciku tym czerniła się jakaś niewielka masa, ot — trzyletnie dziewczątko, siedzące z podkurczonemi nóżkami na małym stołeczku.
— Tupty kupis? — szczebiotało dziecko — z guzikami?…
Mężczyzna przykląkł przed maleńką i drżącą ze zmęczenia ręką ciemne włosy dziecka gładzić zaczął.
— Kupię — odpowiedział — kupię ładne buciki, takie wysokie, z kokardkami i z koreczkami.
Dziewczynka zachichotała z uciechy.
— Jakie wysokie? — spytała wyciągając tłustą nóżkę w podartym pantofelku.
— Do pasa, o tu! — zaśmiał się mężczyzna,