Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mógł wybrać jednę dla siebie i uśmiechać się do niéj. Gwiazdka nawzajem mrugała doń figlarnie, jakby powtarzając słowa, które przed chwilą ukochane wymówiły usta.
„Daj mi co na gwiazdkę...”
Biedny i bogaty biegł po zabawkę dla dziecka, po książkę dla syna, po brylanty dla kochanki, po suknię dla żony — słowem biegł cały tłum nędzarzy i bogaczów, aby równo ze światłem gwiazdki zabłysł uśmiech na drogich ustach... i promień w błękitnych lub ciemnych źrenicach. Gorący, długi pocałunek będzie nagrodą za pamięć, pocałunek niewinnego dziecka, lub uścisk kobiecy.
Pan Erazm patrzy na gwiazdy, ale żadna nie posyła mu figlarnego ostrzeżenia, Potargał wszelkie serdeczne związki, został sam wśród ciszy i symetryi starokawalerskiego mieszkania; nikt go nie prosił o coś „na gwiazdkę...”
Radby serdecznie, ale nie ma dla kogo kupić upominku...
Niby mu wygodnie, a jakoś smutno i tęskno. List biednéj dziewczyny do ubogiego chłopca każe mu stać i patrzéć w brylantowe blaski; ręka zaciska kurczowo ten świstek papieru, który mu dłoń pali i każe zazdrościć służącemu...
Oddałby w téj chwili swoje aksamity, bronzy, obrazy Makarta, Gersona i marmurową Wenerę za jednę małą gwiazdkę, którąby mógł nazwać swoją!...
Za jednę tylko gwiazdkę!...


∗                    ∗