Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sztorną, która się zamknęła z głuchym trzaskiem, gdy młoda i uśmiechnięta zstępowałaś do grobu, — na tę przysięgę złożona pod całunem grobowym, gdy w białéj szacie kładłaś się na chwilowy spoczynek, aby umrzéć dla świata... na wieki! Ja wszakże pozostałam na tym świecie. Pozostałam i szłam przez życie, męcząc się i bawiąc naprzemiany, ścierając łzy uśmiechem, raniąc nogi o ciernie i tamując krew na balowéj posadzce sali tanecznéj.
Szłam przez życie sama, pchana prawie w przepaść, tańcząca nad brzegiem bagniska, a mimo to ocalałam bez krat, bez przysiąg, bez całunów klasztornych. Nie kradłam szacunku świata na wzór innych kobiet, które kochanków swoich sadzają w ogniskach domowych, które namiętnością występną skalane czoła nadstawiają do czystego pocałunku męża, lub pieszczoty niewinnéj dzieciny. Nie byłam taką przewrotną istotą, okradającą świat i własną rodzinę, a przecież, siostro moja, mogę patrzéć w przeszłość moję spokojnie, bez troski; ale dumną być z tych kart białych... nie mogę! nie mogę!
Bo i na mnie przyszła pokusa razem z namiętną melodyą walca, spłynęła strumieniem gazu, śmiała się wśród tanecznych kręgów wesołych.
Pokusa ta owionęła mnie razem ze srebrzystą gazą méj sukni balowéj — ślizgała się po méj obnażonéj szyi — upajała mnie wonią mego bukietu.
Wracała ze mną do domu i stawała u wezgłowia mego łoża. Uchylając białe firanki, rozsnuwała przede mną całe światy nieznane, przenosiła w kraj pełen cichych szeptów i namiętnych uścisków, rozpalała krew, a wziąwszy swą starszą siostrę „Ciekawość” do pomocy,