Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jéj życia. Od kolebki poniewierane, deptane serce, nie mogło naraz zrozumiéć téj krainy miłości i szczęścia, w jaką miała ją powieść dłoń ukochanego! Przed oczyma biednéj sieroty przesuwał się zwolna cały szereg dni głodu, nędzy, smutku i opuszczenia. Z za ciemnych filarów kościoła wypływały szare, niepochwytne cienie i znikały pod zczerniałemi łukami sklepienia. Były to cienie strojne w łachmany, z ohydnemi twarzami. Klęcząca dziewczyna potarła ręką czoło, jakby dla odpędzenia tych mar natrętnych. Wszakże to byli ludzie, wśród których wzrosła, z którymi spędzała swe lata dziecinne! Jeden cień wyróżniał się wśród tłumu: postać młodéj jeszcze kobiety z koszykiem na plecach. Zatrzymała się dłużéj przed Marysią i zdawała się patrzéć na nią z jakimś litośnym wyrazem twarzy. Szare, smutne oczy owego widziadła miały wyraz nieprzebranego smutku i znużenia; usta blade, bezkrwiste, zaciśnięte, zdawały się tłumić jakiś jęk bolesny. Ta kobieta za życia musiała walczyć z głodem, smutkiem i biedą... dziś, w przeddzień ślubu swéj córki, zjawia się nagle na chwilę, aby spojrzéć, jak szczęście wśród nędzy wygląda.
Marysia przymknęła oczy.
Ta matka-gałganiarka, którą ona jak przez sen pamięta, schodzi nagle ku niéj w przeddzień ślubu i stoi tuż przed nią, patrząc z jakąś litością i smutkiem. Czy ma ją ostrzedz przed zbliżającém się nieszczęściem, czy pragnie tylko wspomnieniem swojém dodać jéj sił do zniesienia téj wielkiéj radości? Może pragnie z za grobu pobłogosławić swojemu biednemu dziecięciu i dlatego to przychodzi z dalekiéj, nieznanéj krainy, niosąc ze sobą wspomnienie nędzy i wspólnie przebytych dni gło-