Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeśli na krzyk dziecięcia wchodziła rezydentka, panna lub wreszcie sama hrabina, — zmieniała natychmiast ton mowy i ubolewała, że „biedna dziecina śpi niespokojnie.”
Pochylała się wówczas nad rozkrzyczaném dzieckiem i huśtała je na rękach, nucąc przytém piosenki. Hrabina lubiła ją bardzo. Zachwycała się jéj urodą i troskliwą opieką, którą rozciągała nad hrabiątkiem. Rzeczywiście, Małaszka nie dała nikomu zbliżyć się do dziecka.
Troskliwość ta pochodziła z bardzo naturalnéj przyczyny: obawiała się, aby nie dostrzeżono sinych znaków, pochodzących z jéj wybuchów miłości dla wychowanka. Dla hrabiny jednak rzecz ta przedstawiała się inaczéj. Małaszka tak naturalnie prosiła ją, aby nikt się do niéj nie wtrącał — skarżyła się, że jéj dziecko zaziębią lub przełamią, a ona potém „naciągać” je będzie musiała.
Hrabina bała się owego „naciągania” i zakazała jakiéjkolwiek kontroli nad postępowaniem mamki.
Została więc panią sytuacyi. Powoli owładnęła całą służbę. Słyszała, jak doktor mówił, że płacz mamki działa zabójczo na dziecko — szlochała więc przy najmniejszéj okazyi i płakała bez łez. Tarła suche oczy pieluchą, a gdy były dość czerwone, skrapiała policzki wodą, robiąc sobie tym sposobem sztuczne łzy.
Hrabina ze względu na dobro swego syna ustępowała jéj we wszystkiém i nakazała całéj służbie, aby ostrożnie obchodziła się z mamką. Wskutek tego nakazu znienawidzono Małaszkę tak w kuchni, jak w garderobie.