Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a mimo to smutną i rzewną. Małaszka przyśpiesza kroku, ruchome jéj nozdrza otwierają się jak skrzydełka ptaka, oddycha szybko, oczy utkwiła w podjazdowy ganek, otwierający szeroko rzeźbione podwoje. Julek chce wejść do kredensu i zaczekać tam na jaśnie panią, ona go nie słucha. Wyprzedza całą gromadę, mija Bazylego, który wyszedł z ganku na odgłos weselnéj pieśni i wchodzi śmiało i odważnie na stopnie zasłane czerwoném suknem. Rzekłbyś, że ma skrzydła, — za chwilę jest na górze, i otwierając szklane drzwi, wchodzi do wspaniałego przedpokoju.
Nagle zatrzymuje się — widzi swą strojną i wdzięczną postać, odbitą w wielkiém stojącém lustrze; oniemiała na widok takiéj piękności — własna jéj uroda przeraziła ją. Stoi nieruchoma, wpatrzona w siebie samą. Wtém słyszy gwar za sobą: to gromada, pociągnięta jéj zuchwałą śmiałością, weszła do przedpokoju i napełnia tę złocistą komnatę cichym szeptem i wonią dziegciową. Chłopi pozadzierali głowy i z podziwieniem patrzą na wyzłocone sztukaterye sufitu. Sztukaterye te są w najgorszym guście, robota tandetna, obliczona na efekt i półcienie. Swachy pootwierały szeroko gęby, a drużki nie zaniedbały popchnąć się kilka razy. Bojaryn tak się przeraził gipsowéj Dyany, stojącéj na wysokim piedestale, że omało nie upuścił korowaja na ziemię. Po chwili pokłonił się trzy razy i przeżegnał się pobożnie.
Naga bogini wyobrażała dlań jakąś świętą — niepokoił go tylko półksiężyc, który mu się przedstawił jako rogi.
— Ki czort? — rzekł do siebie — jak u perełestnyka.
I odwrócił się od posągu, z zabobonną trwogą, rzucając jednak na kochankę Akteona ukośne wejrzenia.