Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czysta, szeptała mi do ucha dawno pochwytane baśnie, z któremi spała pod ziemią lat tyle!...
Poszła do swéj mogiły wtedy jeszcze, gdy baśnie te owijały jéj ziemię rodzinną; zrodziła się pod tchnieniem rymowanéj pieśni i zabrała w białą pierś swoję melodyjne jéj słowa. Zasnęła kołysana rytmem zasłyszanym na ateńskiéj Agorze i wzięła ze sobą w noc wieczną: zadumę i tęsknotę dźwięczącą w pieśni starego rapsoda. Pieśń ta musiała miéć w sobie grozę bitwy, rozpacz matki, miłość dziewczęcą i cudną o bogach legendę, bo wszystko to zamknęła w twarzy swojéj moja uśpiona, moja biała, którą pragnę obudzić, choćby kosztem życia całego.
Kto wie, o czémby szeptały te milczące usta! Kto wie, ile walk, miłości i jakie skarby poezyi wysypałyby się jak sznur pereł z tych warg wpółotwartych! Może to harda Dorejczyków małżonka, lub srogiego anakta kochanka!... Wyszedł jéj ukochany przeciw Megaryjczykom, a ona stoi na wieży nad bramą i nie krzyczy, jak jéj towarzyszki, na widok chwilowego popłochu wśród swoich. Stoi milcząca, silna, niestrwożona, ufna w opiekę modrookiéj Ateny i w męztwo swych rodaków. Ona wie, że gdzie czuwa mądra bogini, a walczą takie ramiona, jak jéj kochanka, zwycięztwo musi być po ich stronie, a trofea należą do nich, a nie do najezdników.
Stoi i czeka rychło-li zwyciężeni wyślą Reryksa, a gdy ten wejdzie z laską na Akropolę, — rozjaśni brew ściągniętą i podniesie jeszcze wyżéj głowę. O tak! Jéj ukochany nie zrobi wstydu swéj wybranéj. Gdyby nawet legł wśród walki, ona pierwsza podpali stos, na którym drogi trup będzie spoczywać. Rozedrze dla zwyczaju szatę i zaśpiewa pieśń żałobną... Wie przecież,