Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o dziewiątéj czekać przed bramą... I pomimo bolącéj ręki i przykrości, która gniecie jéj biedną głowę, uśmiecha się Kaśka na samo wspomnienie chwil spędzonych z nim sam-na-sam, w niedzielę po południu.
A więc to biedne dziewczę, szorujące zakrwawioną ręką podłogę, to nędzne stworzenie z potarganą głową i bosemi nogami kocha także? I ono marzy o przywiązaniu serdeczném przy świetle dymiącéj lampki naftowéj? A więc i do téj duszy przemówił anioł miłości i wypielęgnował w niéj kwiat biały, jasny, promienny? Ona czeka, marzy, śpieszy się, pragnie wydrzéć choć chwilę szczęścia swéj smutnéj doli. I te siwe, zda się, bezmyślne oczy szukają innych źrenic, i te niekształtne usta proszą o pocałunek. Oto biedne dziewczę, nad ciężką pochylone robotą, nie czuje już bólu, nie myśli o cierpieniu, pragnie tylko jaknajprędzéj skończyć swój obowiązek, aby pośpieszyć na spotkanie ukochanego. Zranioną ręką przesuwa sprzęty, wyciera podłogę, a teraz czyści stary, połamany samowar, mieszając krew z roztartą gliną.
Ach! wreszcie już koniec. Kwadrans na dziesiątą bije na zegarze ratuszowym. Przez otwarte okienko płynie prąd świeżego powietrza; lampka dogorywa, rzucając blade światło na mokrą podłogę kuchni.
Niedobra ta lampa! Kaśka chciałaby uczesać się trochę i ogarnąć. Zawsze to niemiło, kiedy dziewczyna zaniedbuje się, bo mężczyźni nie lubią brudnych kobiet. Otwiera szybko kuferek i wyjmuje z niego czysty perkalowy kaftanik i fartuszek. Spódniczka zostanie, bo teraz ciemno, więc łat nie widać...
W dogorywających blaskach lampy śmieją się żurnalowe lalki, przylepione na dnie kuferka. Kaśka zło-