Strona:Gabriela Zapolska - Agonja miłości.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lecz są istoty smutne, pełne niewysłowionej tęsknoty, które w miłości kochają nie szczęście, ale jej cierpienia, które niżą na nić wspomnień nie uśmiechy, lecz łzy, i w tem się jak w ogniu trawią — patrząc przed siebie jak w przepaść, w którą wrzucają codziennie jakiś smutek, sunący później po wzgórzach ich fantazyi — mistyczną farandolą widm cicho płaczących. Ludzie ci, z miłością swą nieszczęśliwą łączą się tak mocno, że duszę w niej gubią, nie żądając nic oprócz rozkoszy smutku, z miłością tą zasypiają, wstają, kochając się już w niej samej — nie w istocie, która tę miłość wzbudza. Są to najczęściej umysły fantastyczne, natury nerwowe, chore — serca, nie mogące przenieść rozkosznych wrażeń, ani radosnych uniesień. Ich miłość nieszczęśliwa jest im tak drogą, że strzegą jej pilniej niż Harpagon swej szkatułki. W nocy budzą się i badają stan swej duszy — czy miłość, czyniąca im tyle cierpień — istnieje w nich ciągle, czy serce boli zawsze głuchym, tępym bolem, czy tęsknota ta nieszczęśliwa staje się tych smutnych ludzi przyjacielem, towarzyszem, kochanką? Gdy jesień liście złote na ziemię sypie i cień nieszczęścia pomiędzy gałęziami drzew się włóczy — ludzie ci idą ze swoją miłością — słuchać szumu zeschłych liści i nieszczęścia z powietrza chwytać, miłość swą w nich kąpać, spowijać i w duszę swą kłaść. Gdy wiosna tęsknotę szaloną z pod ziemi wyrywa i wśród ścian miast rzuca razem z ciepłą wonią od pól płynącą — smutni ludzie nie patrzą na drzewa, nie piją ciepłej woni, idą nad brzeg rzeki i patrzą, jak szara kra pędzi, straszna, potrzaskana, bezmyślna, gnana prądem — i wśród tej szarej, zimnej, ze smutnych gór przygnanej wody — całe morze górskiej tęsknoty czerpią i w niej miłość swą chrzczą na dalsze cierpienie. Dać takim ludziom możność zadowolenia ich miłości — wzruszą ramionami i przejdą spokojnie. Czują się szczęśliwi w swem nieszczęściu, i łachmany swego serca mają za królewską purpurę.
I gdy na tych ludzi przyjdzie agonja miłości, gdy to, czem oni są sami, przez co istnieją, przez co cierpią i żyją — ma w nich zamrzeć i zniknąć, wtedy w duszy ich dzieje się to, co dziać się musi w duszy każdego konającego człowieka. Wszystko co przecierpieli, co przeszli, wszystkie noce bezsenne i oczy od łez wypłakane — wszystko to im jest drogie podwójnie, i z rozpaczą tonącego chwytają się niknącego coraz bardziej widma.
Lecz miłość nieubłagana odchodzi, kona i pozostawia smutną duszę samą, która nawykła cierpieć — cierpi teraz inaczej, cierpi szczęściem odzyskanej swobody i do szczęścia tego przyzwyczaić się nie może...
Co chwila do trumny wraca, w której zlodowaciał już trup z łez i rozpaczy utkany, kat-kochanek — smutna miłość smutnej duszy — której agonja się rozpoczęła w chwili, gdy miłość skonała.

GABRYELA ZAPOLSKA.