Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tecia sobie sceruje koronki manszetu i zasuszy fijołki, będzie miała Tecia ładną pamiątkę.
Tecia wzięła w rękę bukiecik i machinalnie zaczęła palcem wiercić pomiędzy kwiatami.
Wielohradzka patrzyła na nią zdziwiona.
— Co też Tecia wyprawia? — zapytała surowo — czego Tecia szuka pomiędzy kwiatami?
Dziewczyna zarumieniła się gwałtownie i szybko położyła bukiecik na oknie.
— Musiała znów Tecia czytać jakie romanse! — ciągnęła Wielohradzka, chowając swój bukiecik do małéj szkatułki — i zaraz się Teci wydaje, że w bukietach kryją się listy i jakieś tajemnicze przesyłki... Niech sobie Tecia to wybije z głowy... Pisarze komponują fakty, które z życiem nie mają nic wspólnego. Zresztą — domy, w których Tadzio bywa, są to najpierwsze domy w Galicy i, a panienki w nich są dobrze wychowane i nie mają nic wspólnego z heroinami powieści, któremi nas obecnie autorowie częstują...
Tecia milczała, pochyliwszy nad robotą swą złotowłosą głowę — złotą całą od promieni słońca, które wiosennym snopem przez okno wbiegało — a po ustach dziewczyny przemknął się cień smutnego uśmiechu.
Wielohradzka zabrała się do swych linijek, kółek i ołówków; Tecia wyskubywała wciąż nici pokłótemi igłą palcami.