Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się także, chętniéj i częściéj mieszał się do rozmów „tych panów”, którzy — dobrzy chłopcy — odpowiadali mu uprzejmie, lubiąc go za jego ładną twarz, doskonałe maniery i umiejętność w noszeniu dobrze skrojonéj odzieży.
Powoli także ogarniała go chęć ciągłego paplania o Muszce i Wielohradzka wiedziała teraz wszystkie szczegóły jego pobytu w Concarneau, z wyjątkiem wszakże niektórych chwil spędzonych sam na sam z Muszką, podczas których flirt ich przechodził po za granice przez flirt zakreślone.
W ten sposób Muszka przedstawiała się Wielohradzkiéj jak rozkochana, trochę lekkomyślna dziewczyna, lecz rozkochana uczciwie, tak, jak ona sama, Wielohradzka, zakochana była przed laty w swoim późniejszym mężu.
I raz na ten terren wszedłszy, Tadeusz zaczął coraz więcéj idealizować i uszlachetniać swój stosunek z panną Dobrojowską, kłamiąc po kobiecemu, lecz kłamiąc z serca, tak, iż na drugi dzień nie wiedział już, co było prawdą a co kłamstwem.
W ciemni nocy Muszka zdawała się inną istotą, niż przy świetle dzienném. Marząc o niéj w gorączkowym śnie, widział ją jako kobietę ciągnącą ku sobie czarem wyzywającéj piękności. Pożądał jéj jak kochanki i nie marzył o małżeństwie. Mając wyobraźnię podnieconą czytaniém „Salammbo“, stroił pannę Dobrojowską w czarną szatę córki Hamilkara,