Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tadeusz chwilkę zawahał się.
Był tak wielkim egoistą, iż te zaręczyny, których pragnął i które uwalniały go od Teci, zadrasnęły go lekko. Szybko jednak opamiętał się i z wielką dystynkcyą i kurtuazyą powstał i skłonił się przed panną Pikniewiczówną, trzymając w ręce łyżeczkę pełną kożuchów.
— Serdecznie się cieszę!... winszuję!... szczęścia życzę!...
Tecia nie skinęła nawet głową, tylko odebrawszy z rąk Wielohradzkiéj bluzkę, powróciła do maszyny i, usiadłszy, ową sławną „Silencieuse” z hukiem i turkotem stebnować zaczęła.
Tadeusz tymczasem zawijał w papier cukier i rogalik i, włożywszy na głowę kapelusz, do lustra raz jeszcze podszedł.