Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XI.

Z przestrachem Wielohradzki przeliczył zawartość swéj portmonetki i pugilaresu.
Miał jedynie tyle pieniędzy, ile mu na zapłacenie hotelu i na drogę było potrzeba.
Matka nie przysłała telegramu.
Tadeusz zaczął się niepokoić, nie wiedząc, jak wybrnąć z tego położenia.
Szybko zeszedł ze wschodów, ubrany, jak zwykle na połów owych krabów, które ginęły natychmiast, wtłoczone w ciasne akwaryum o szklanych zielonawych ścianach.
Na dolę zastał Muszkę, czekającą na niego pod werendą.
— Przyniesiono dwa telegramy! — wyrzekła panna Dobrojowską — jeden dla pana, drugi dla mnie. Otworzyłam przez pomyłkę telegram, zaadresowany do pana... Proszę nie miéć mi tego za złe... Nie przeczytałam ani słowa...