Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dni, które trwała twoja podróż, spędziłam na modlitwie, tak bardzo się lękałam jakiego wypadku na kolei, boć to o to nietrudno, zwłaszcza za granicą. Nareszcie odetchnęłam, mając od ciebie wiadomość. Gdybyś wiedział, ile mi szczęścia i radości przysporzyły te słowa twojego listu, w którym tak ładnie i serdecznie piszesz, iż pierwszy twój list został wrzucony do puszki przez „was dwoje”. Błogosławiłam was w myśli oboje, ciebie mój Tadziu najdroższy, i tę dobrą, szlachetną dziewczynkę, którą codziennie więcéj kocham i którą z taką radością przycisnę do serca i nazwę swą córką. Mów jéj często o mnie — i nawzajem wywdzięczając się za jéj dla mnie delikatne i poczciwe uczucie, staraj się być z jaknajwiększą atencyą i respektem dla jéj matki. Wiem, iż nie potrzebuję ci tego polecać. Znam twój takt i wiem, że rozumiesz całą doniosłość podobnego kroku. Potrzeba, ażebyś pozyskał serce nietylko panny, ale i całéj rodziny; wtenczas poczujesz się pomiędzy niémi jak u siebie i sytuacya twoja się ugruntuje. Niémniéj przeto bądź pełnym szacunku dla hrabiny, lecz bez zbytniéj uniżoności. Oni mają za sobą w téj chwili przewagę materyalną, lecz ty — moralną. Oboje wraz z Muszką walcząc zwyciężycie, a wasza stara matka odetchnie radośnie ciesząc się waszem szczęściem. Mówię — ciesząc się z daleka — gdyż ja z wami mieszkać nie będę. Wiem, że młode małżeństwo lubi być w domu samo. Wyślecie mnie na wieś, na moją