Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IX.

— Niechże pan weźmie moje bokale, a ja poniosę siateczki.
— Wiec na seryo idziemy łowić kraby?
— Na seryo... robię to codzień po odpływie morza. Zobaczy pan, jak się wybornie bawić będziemy!
W białym berecie, z pod którego wymykały się pasma kręconych włosów, w białym krótkim żakiecie o dużych złoconych guzikach, z siatkami na ramieniu, ze szklanemi słojami pod pachą i z niezwykłą wesołością w szafirach oczu, przywitała Muszka schodzącego wczesnym rankiem ze wschodów, Tadeusza.
Wielohradzki trzymał w ręce list, który napisał w nocy do matki, proste zawiadomienie o szczęśliwém przybyciu i kilka słów o serdeczném powitaniu Muszki.
Nie spodziewał się zastać panny Dobrojowskiéj w przedsionku hotelowym. Zmieszał się i list ukrył w kieszeni. Muszka dostrzegła ten manewr i przy-