Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zasady i musiała je przekazać córce... Dla zabawki, z lekkomyślności taka dystyngowana i dobrze wychowana panna, jak Muszka, nie rozpoczyna tak ważnego kroku. Bądź spokojny: świetniejszą widzę przed tobą przyszłość, niż marzyć mogłam...
On patrzył na nią cokolwiek więcéj ożywionym wzrokiem. Od kilku tygodni o szaréj godzinie rozmawiali teraz otwarcie, gdyż Wielohradzki, trapiony swem kobiecem usposobieniém, czuł konieczną potrzebę jakiegoś dyskretnego powiernika. Wielohradzka, instynktem wiedziona, odgadła prawdę, półsłówkami doprowadzała syna na drogę zwierzeń i szybko uzyskała od zdenerwowanego chłopca dokładne określenie jego stosunku z Muszką. I nagle wypadło z jéj ust słowo, które jak grom uderzyło w Tadeusza.
Małżeństwo!
Według Wielohradzkiéj syn jéj mógł się ożenić z panną Dobrojowską. I przed olśnionym chłopcem zaczęła roztaczać tysiące przykładów, tysiące małżeństw, w których mąż oprócz nazwiska i urody nie przyniósł nic ze swéj strony. Według niéj te małżeństwa były bardzo szczęśliwe i dowodziły wielkiego przywiązania, boć i mężczyzna czynił ofiarę ze ze swéj miłości własnéj, przyjmując posażną żonę, i abnegacyą tą dawał jéj dowód swój bezinteresownéj miłości. Było to dowodzenie cokolwiek bałamutne, lecz Wielohradzka czerpała je rzeczywiście