Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

polsku, lekko r zmieniając na h — phosi pana, ażebyś przyszedł do Petit Thianon. Złożyliśmy tam akcesoria kotylionowe i Muszka phagnie dać panu pewne infohmacye...
I znów powtórzył:
— Pewne infohimacye!...
Wielohradzki wyprostował się i skłonił głowę z wielką elegancyą.
Parfaitement, monsieur le comte! — odparł, starając się wymawiać jaknajlepiéj każde słowo — je mis aux ordres de mademoiselle votre nièce!
Szapoklak do piersi przycisnął i czekał z szacunkiem, aż hrabia monokl swój przeczyści, włoży w oko i odejdzie, uśmiechając się raz jeszcze jamą swych ust, w których bielały drobniuchne zęby, zęby Muszki.
Wielohradzki dyskretnie zaczął się przeciskać w stronę drzwi, nie śpiesząc się, pragnąc odzyskać zupełnie równowagę, zanim stanie przed Muszką.
Po raz to pierwszy miał spotkać się z nią sam na sam od chwili owéj karteczki, wsuniętéj tak nieostrożnie do bukietu, i przysłania panny służącéj z ustnem poleceniém bytności w teatrze.
Co mu powie? jak go przyjmie? czy wreszcie zdecyduje się rozjaśnić rzuconą przez siebie zagadkę.
Wielohradzki dochodził już do drzwi, gdy grupa, złożona z kilku osób, zatamowała mu drogę. Po nad głowami wszystkich ujrzał górujące, uparte czoło