Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
STEFKA.

Dlaczego, jak Pana miała wyżej uszów.

BOGUCKI.

A ja byłem jej wierny.

STEFKA.

Właśnie... pan na to wygląda...

BOGUCKI (łasząc się do niej).

Niech się pani przekona...

(zgrzyt klucza w zamku).



SCENA VIII.
DAUM, STEFKA, BOGUCKI, później MICHASIOWA.
(Daum wchodzi z paczkami, staje w progu niemile dotknięty widokiem blisko siedzących dwojga — wreszcie mówi z udaną wesołością).
DAUM.

A! już jesteś? przepraszam cię... musiałem wyjść.

BOGUCKI (wita się z nim).

Nic nie szkodzi. Myśmy się już poznali.

STEFKA.

I pokochali!...

(pokazuje język, Daum robi rozpaczliwe miny).
BOGUCKI (śmieje się).

Och gdyby...

(Michasiowa wchodzi).