Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciąg czasu, należał do kategoryj żartów, graniczących z wszechwiedzą. Podczas rozmyślania nad tem przekonałem się, że bajeczne te trywjalności, które zazwyczaj robią wrażenie ordynarnych i trzeźwych, stały się rzeczą świetną i malowniczą, gdy dojrzałem w nich twórczość ludzkiego mózgu. I tutaj, przypuszczalnie, dotknąłem zasadniczego rysu warstw kulturalnych, który nie pozwala, a może nigdy nie pozwoli im widzieć z właściwą ludowi potęgą wyobraźni. Ludzi tylko wykształconych, trudno byłoby przekonać, że ziemia nasza jest miejscem interesującem. Patrząc na dobre lub złe dzieło sztuki są niem zainteresowani, ale, spotkawszy na ulicy anons lub kilku ludzi, mijają ich z uprzedzeniem. Tymczasem dla ludzi zwyczajnych świat ten jest arcydziełem, jakkolwiek jak wiele arcydzieł, bezimiennem. Oczekują oni od życia takiego samego wzruszenia, jakie daje im komedja, za którą płacą bilet wejścia. Dla zblazowanych oczu współczesnych wszechświat przedstawia rzeczywiście obraz przekreślony i zamalowany, bazgrotę dziecięcą na tablicy nocy; gwiazdy są tu zwykłym wzrokiem, mającym uchodzić za tapetę; kwiaty i owoce mają tak pospolity szych, jak niedzielny kapelusz kwiaciarki.
Strąceni przez sztukę na poziom sztuki straciliśmy całkowicie ów prymitywny i typowy smak ludzki — smak nowości. Rozumiem przez to rozkosz doznawaną z wiadomości takich n. p. że,