Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Podejmując w dzisiejszych czasach obronę jednej z cnót kardynalnych, doznajemy takiego podniecenia, jakby chodziło o grzech. Moralne komunały bowiem są dziś zachwiane do tego stopnia, iż skrzyć się poczynają niby błyskotliwe paradoksy. Wogóle każdy, usiłujący bronić pokory, wśród współczesnej apoteozy jaźni (ego), ma w sobie coś nieopisanie łotrowskiego. Ja osobiście, nie chcę tutaj bronić pokory ze względów praktycznych. Praktyczne względy są mało zajmujące, jakkolwiek pokora sama zaleca się z powodów praktycznych. Zgadzamy się wszyscy, że „boska glorja jaźni“ jest plagą społeczną i zazwyczaj cenimy przyjaciół swych za skromność, prostotę i dobroduszność. Niezależnie od pobudek, żywimy gorące uznanie dla pokory innych ludzi.
Zbadajmy jednak tę sprawę głębiej. W oświetleniu społecznem obrona pokory mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, przyczem egoiści zyskaliby podstawę do pozy na szlachetnych męczenników, walczących o wyższe ideały. To też dałby się wysnuć dość trafny wniosek z ich stosunkowo