Przedewszystkiem jednak należy stwierdzić otwarcie, że istnieje rzeczywiście pewna podstawa do zarzucania Dickensowi pospolitego optymizmu. To powiedzenie nie stosuje się, rzecz prosta, do wiary Dickensa w wartość istnienia i w ostateczne zwycięstwo cnoty; gdyż to nie jest optymizmem lecz religją. Nie odnosi się również do zwyczaju przedstawiania jasnych wydarzeń w jasnem świetle, a szczęśliwych opowieści w szczęśliwej atmosferze, gdyż to nie jest optymizmem lecz literaturą. Nie odnosi się to nawet do jego genjalnego daru jowialnej przesady, gdyż to nie jest optymizmem a poprostu samym Dickensem. O tych wszystkich wznioślejszych odmianach optymizmu mówiłem już gdzieindziej. Lecz obok tego istnieje rzeczywiście pewien kierunek, którym Dickens naraził się na słuszny poniekąd zarzut pospolitego optymizmu. Chodżi mi o jasne stwierdzenie tego faktu, zanim rozpocznę dyskusję. Dickens naprawdę dążył do uszczęśliwiania swych bohaterów za wszelką cenę, a raczej mówiąc ściśle, chciał urządzać im życie w sposób wygodny raczej niż szczęśliwy. Był gościnny dla swych bohaterów, podejmował ich jak miłych gości. Od gospodarza zawsze się wymaga (i dopóki ludzka cywilizacja jest zdrową, trzeba zawsze wymagać), ściśle materjalnej uczynności, możemy nawet to nazwać pospolitą uczynnością. Jedzenie, ognisko i inne rzeczy w tym rodzaju powinny być zawsze symbolami gościnności, ponieważ są to bezsprzecznie rzeczy wspólne wszystkim lu-
Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/255
Wygląd