Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bywszy, doznała wrażenia, że zabłądziła. Wszystkie drzwi od podwórza były zamknięte i światła pogaszone, tak że zaczęła przypuszczać, iż rodzice jeszcze nie wrócili.
Podeszła do drzwi wejściowych i zastukała kilka razy mocno. Chwyciła klamkę i zaczęła szarpać, tak że echo rozbrzmiało po całym domu. Nikt nie przyszedł, kiedy jednak chciała puścić żelazną klamkę, zerwała sobie z ręki skórę, przymarzłą do metalu.
Potężny pan, Melchior Sinclair podążył do domu, by zamknąć przed córką drzwi. Oszołomiły go trunki, a gniew uczynił srogim. Nienawidził córki za to, że pokochała Göstę. Zamknął służbę w kuchni, a żonę w sypialni. Przysiągł uroczyście, że zabije tego, ktoky się poważył wpuścić Marjannę. A wiedzieli wszyscy, że słowa dotrzyma.
Nie widziano go jeszcze w takim gniewie. Nie zaznał też większego bólu w życiu. Gdyby Marjanna stanęła przed nim, zabiłby ją może.
Dawał jej złote ozdoby, jedwabne suknie, wykształcił ja i wyhodował jak najstaranniej. Była jego dumą i sławą. Podnosił na nią oczy z czcią, jakby miała koronę na głowie. Ach, ta królowa, ach ta bogini, ta ubóstwiana, piękna, dumna Marjanna! Czyż szczędził kiedykolwiek grosza dla niej? Czyż nie czuł się niegodnym być jej ojcem? Ach, Marjanno, Marjanno!
Musiał ją znienawidzić, gdyż zakochała się w Göście i całowała go! Musiał ją odepchnąć, gdyż kochając takiego człowieka, ubliżyła jego dumie! Niechże sobie wraca do Ekeby, niech błaga sąsiadów o nocleg, niechaj śpi w śniegu... wszystko jedno... i tak została już splugawioną piękna Marjanna. Przepadła jej świetność! Przepadło też dostojeństwo jego własnego życia!
Leży w łóżku i słyszy jej pukanie do drzwi domu. Cóż go to obchodzi? On śpi! Tam, na dworze stoi ulicznica, która chce wyjść za wypędzonego proboszcza. Niema tu dla niej przytułku. Mógłby ją wpuścić, gdyby ją mniej kochał i mniej był z niej dumny.
Tak, tak, nie może jej odmówić ojcowskiego błogosławieństwa. Przegrał ją. Ale za nie nie otworzy jej drzwi domu. Ach, Marjanno!