Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Widzę, że wiesz kim jestem! — powiedziała.
— Znam cię i zawsze znałem! — zawołał nieszczęśliwy człowiek. — Jesteś genjusz! Ale zwróć mi wolność! Zabierz swój dar! Odejmij cudowną moc! Chcę zostać zwyczajnym człowiekiem! Czemuż mnie prześladujesz? Czemu niszczysz?
— Nierozsądny człowiecze! — powiedziała Hulder. — Nigdy nie chciałam ci szkodzić. Dałam ci dar wielki, który mogę odebrać, jeśli go nie chcesz. Ale namyśl się, byś nie żałował.
— Nie, nie! — wykrzyknął. — Odbierz mi cudowne zdolności!
— Naprzód musisz to zniszczyć! — odparła, rzucając na ziemię koło ogniste.
Bez namysłu chwycił wielki młot, uderzył w lśniące słońce, które było jeno sztuczką czarodziejską, nieużyteczną dla ogółu. Skry poleciały po pracowni, zatańczyły płomienie i trzaski, ostatnie arcydzieło przestało istnieć.
— Teraz odbieram ci dar mój! — rzekła Hulder.
Podeszła do drzwi, otwarła je, a Kevenhüller patrzył, jak odchodziła na zawsze, oblana czerwienią pożogi.
Wydała mu się piękniejszą jeszcze, a nie miała teraz złośliwego wyrazu, ni dumy na twarzy.
— Nierozsądny człowiecze! — powiedziała mu jeszcze. — Czyliżem ci zabroniła kazać innym naśladować dzieła twoje? Miałam to jeno na celu, by ochronić człowieka genjalnego przed trudami rzemiosła!
Potem poszła, a Kevenhüller chodził przez kilka dni, jak błędny. Niebawem jednak stał się podobny innym ludziom.
Spłonął główny gmach Ekeby, ale nikt z ludzi nie ucierpiał. Zasmuciło to tylko kawalerów, że gościnny dom, w którym tyle dobra zaznali, tak wiele poniósł strat za ich rządów.
Ach, wy, dzieci czasów późniejszych! Gdybym ja spotkała Hulderę na rynku karlsztadzkim, lub gdyby wam się to przydarzyło, czyż sądzicie, że poszlibyśmy do lasu wołając: — Hulder, chodź, to ja, Kevenhüller? Któż ją dziś jednak spotyka i kto się w naszych czasach żali na nadmiar otrzymanych darów?