Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ruszyli ponurzy, rozgoryczeni chłopi na Ekeby, za nimi kobiety z dziećmi na rękach, a na końcu kalecy i słabi starcy. Nienawiść ogarnęła starców, przeszła na kobiety, a z nich, na silnych mężczyzn w pierwszych szeregach.
Płynął zalew jesienny. Wszak pamiętacie, kawalerowie, powódź wiosenną? Teraz szła fala z gór, niosąc nową klęskę sławie i potędze Ekeby.
Parobek w polu posłyszał wściekłe okrzyki tłumu, wyprzągł konia i pognał do Ekeby.
— Nieszczęście idzie! — jął wołać. — Idą niedźwiedzie, wilki, złe duchy idą na Ekeby!
Objechał podwórze przerażony i krzyczał:
— Rozpętały się złe duchy! Idą palić dwór i mordować kawalerów!
Tuż za nim nadpłynął zgiełk i wrzask pędzących tłumów. Szedł na Ekeby zalew jesienny.
Nienawistni napastnicy chcieli wistocie ognia, mordu i plądrowania.
Nie ludzie to szli, ale złe duchy lasu, dzikie zwierzęta pustyni, ciemne potęgi, wyzwolone na chwilę przez zemstę.
To były duchy gór kopiące rudę, duchy lasów, rąbiące drzewa i pilnujące mielerzy, duchy pól, hodujące ziarno. Wyzwoliły się i chciały użyć swych sił do niszczenia. Śmierć Ekeby! Śmierć kawalerom!
Tu płynie wódka strumieniem, tu pełne piwnice złota, a śpiżarnie i spichrze pełne zboża i mięsa. Czemuż sprawiedliwi mają głodować, a występni opływają we wszystko? Dość tego, przebrało się miara! Wy, lilje polne, nie przędące nigdy, i ptaki niebieskie, nie zbierające do gumien, przebrała się miara! Sąd wydała ta, która leży w lesie, my jesteśmy jeno jej wysłańcami! Nie urzędnik, nie sędzia wydał wyrok, jeno kobieta w lesie obłąkana! Stojąc przed budynkiem głównym, czekali kawalerowie i wiedzieli już, o co są oskarżeni. Wyjątkowo tym razem nie ponosili winy. Biedna szalona nie dlatego poszła w las, że ją szczuli psami, to nie było prawdą, ale dlatego, że Gösta Berling poślubił przed tygodniem hrabinę Elżbietę.