Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

malcom, kieruje ich krokami, więc niech pomagają tam, gdzie rozum ludzki ustaje.
— Chodźcież wszyscy, mężczyźni, kobiety i dzieci! Któżby się ośmielił zostać w domu? Może Bóg właśnie nim się posłuży. Chodźcież wszyscy, potrzebujący miłosierdzia, by dusza wasza nie błądziła kiedyś po pustce, nie znajdując pokoju. Chodźcie! Bóg jej odebrał rozum, a las jest wielki.
Ach, któż zdoła odnaleźć miejsce, gdzie najgęściej rosną jodły i miękki mech? Czyż nie leży tam coś czarnego, tuż pod skałą? To pewnie mrowisko. Niech będzie pochwalony ten, co wiedzie naiwnych. To pewnie mrowisko.
Cóż to za pochód! Nie jest to korowód strojny, na cześć zwycięzcy, Ścielący mu kwiaty i witający okrzykami, nie jest to procesja biczowników śpiewających psalmy w drodze do Świętego Grobu, ani rzesza wychodźców, szukających nowych siedzib. Nie jest to wojsko. Ale jeno gromada chłopów, w odzieży roboczej z samodziału i wytartych fartuchach, oraz kobiet z pończochami w rękach i dziećmi uczepionemi na plecach, czy u spódnic.
Wielka to rzecz widzieć ludzi zebranych dla wspólnego celu. Niech dążą czcić dobroczyńców swoich, chwalić Boga, szukać nowych siedzib, czy bronić ojczyzny. Tych atoli ludzi nie gnał głód, bojaźń boża, ni wojna. Trud ich daremny, praca bez zapłaty; wyszli szukać obłąkanej. Za cały pot czół, za niezliczone kroki i modły zostaną nagrodzeni odnalezieniem obłąkanej, której rozum jest u Boga.
Trudno nie pokochać tego ludu i nie uczuć łez w oczach na samo wspomnienie mężczyzn o spracowanych rękach, i kobiet o przedwcześnie pomarszczonych czołach, i dzieci, którym Bóg miał wskazywać drogę.
Gościniec był zatłoczony smutnymi poszukiwaczami, którzy zapatrzeni ponuro w las, szli, mając więcej nadziei odnaleźć zmarłą, niźli żywą.
Ten czarny punkt pod skałą, to pewnie nie mrowisko, ale obalony pień! Dzięki Bogu, to jeno pień obalony! Chociaż nie widać go dobrze w gęstwie jedliny.