Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



DZIEWCZYNA Z NYGAARDU.

Nie nie znał miejsca pod górą, gdzie najgęściej rosną jodły, a mech pokrywa ziemię, gdyż nikt tam nie był przedtem, ni potem i nie było ścieżki do tego zakątka. Wokoło niego piętrzą się skały, strzegą dostępu gęste jałowce, a susz i obalone pnie tamują drogę. Pasterz tam nie docierał, a lis unikał tej ścieżki. Tego właśnie najsamotniejszego miejsca szukali raz ludzie.
Ogromny szedł korowód, zdolny napełnić kościół broński, löfwiski, i svartsjeński nawet. Cóż to był za liczny pochód poszukiwaczy!
Dzieci, którym nie pozwolono brać w nim udziału, siedziały na płotach i zagrodzeniach, patrząc na przechodzących. Malcy nie myślały, by było tyle ludzi na świecie i zapamiętały potem z czasów młodości ten tłum niezmierny. Wspomnienie tego korowodu poszukiwaczy na drodze, którą zazwyczaj kroczył jeno samotny wędrowiec, żebrak, lub jechał wóz chłopski, napełniało im potem oczy łzami.
Mieszkający przy drodze wychodzili i pytali:
— Czy jakaś klęska nawiedziła okolicę? Czy wróg napadł na kraj? Dokądże to zdążacie, wędrowcy?
— Szukamy! — odpowiadali. — Od dwu dni szukamy i dziś jeszcze szukać będziemy, ale dłużej nie zdołamy wytrwać. Przetrząśniemy jeszcze las björneński i jodłowe zachodnie zbocza Ekeby.
Pochód wyruszył z Nygaardu, nędznej wioski w górach wschodnich. Znikła od tygodnia piękna, młoda dziewczyna o grubych, czarnych warkoczach i rumianych policzkach. Miotlarka, z którą zaręczyć się miał Gösta, zabłądziła w wielkich lasach, od tygodnia jej nie widziano, przeto ludzie ruszyli na poszukiwanie, a do