Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słabszy, powtarzające się ataki udaru osłabią go do reszty, matka zaś będzie go pielęgnować do śmierci. Ale mogło to potrwać długo, a pani Gustawa żyć sobie będzie szczęśliwie. Tak sądziła Marjanna, pewna, że matce dużo się jeszcze od życia należy.
I jej było teraz lepiej. Nie żyła pod przymusem małżeństwa, w oczekiwaniu innego pana, a skaleczone serce zaznało pokoju. Nienawiść przewiała przez nie, podobnie jak miłość, ale nie myślała już teraz o cierpieniu doznanem. Uświadomiła sobie, że stała się człowiekiem prawdziwszym, większym i bogatszym, niż była poprzód. Nie żałowała tego co było, bo może każde cierpienie jest owocne, a więc wszystko może się jeszcze zakończyć szczęśliwie. Zaczęła teraz zaliczać do dobrego to wszystko, co ją podnosiło na wyższy stopień ludzkości. Stare pieśni nie miały racji, nie sam jeno smutek był na świecie rzeczą trwałą. Postanowiła wyjechać i znaleźć pole wydatnej pracy. Dawniejszy ojciec nie zezwoliłby za nic na zerwanie zaręczyn, teraz jednak matka przeprowadziła wszystko w sposób łagodny. Marjanna była wolna. Pozwolono jej nawet dać Adrjanowi pieniędzy, których potrzebował.
Odzyskawszy swobodę i o nim myślała z radością. Przypomniał jej Göstę, przez raźność swą i odwagę, chciała go tedy widzieć szczęśliwym. Musiał zostać z powrotem rycerzem słońca, jakim był, wpadając konno na dwór jej ojca. Chciała mu dać ziemi, by ją do woli uprawiał i obsiewał, a także ujrzeć go kiedyś przy ołtarzu, z piękną narzeczoną.
W tej myśli napisała doń, że mu zwraca wolność, używając słów dosadnych, osłanianych rozumem i żartem, ale dostatecznie poważnych, by wiedział że bierze rzecz serjo.
Nie skończyła jeszcze, gdy zatętniło przed domem.
— Ostatni raz przybywasz, mój rycerzu słońca! — pomyślała.
Za chwilę stanął przed nią.
— Jakto, Adrjanie, aż tu przychodzisz? — zawołała, patrząc z trwogą na nieład w pokoju.
Zmieszał się i wybąknął kilka słów usprawiedliwienia.
— Właśnie piszę do ciebie! — rzekła. — Masz, czytaj!