Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


DROGI ŻYCIA.

Uciażliwe są drogi, któremi tu na ziemi musi wędrować człowiek.
Wiodą przez pustynie, bagna i góry.
Czemuż troska musi iść tyle, aż się zabłąka w pustyni, zapadnie w bagno lub spadnie z góry? Gdzież się podziały małe kwieciarki i królewny, pod których stopą kwiaty rosły? Gdzie przepadły istoty siejące kwiaty na ścieżkach uciążliwych?
Gösta Berling, poeta, postanowił ożenić się. Jął szukać oblubienicy biednej i bez znaczenia, jaka przystała szalonemu proboszczowi. Kochały go piękne kobiety wysokiego rodu, im atoli nie wolno juź starać się o niego. Wyklęty szukać musi sobie żony pomiędzy parjasami. Kogóż atoli znajdzie i wybierze?
Zjawia się czasem w Ekeby dziewczyna z samotnej miejscowości pośród gór, przynosząc na sprzedaż miotły. Panuje tam taka nędza, że aż pozbawia ludzi zmysłów. Młoda miotlarka zalicza się do nich właśnie.
Ale jest piękna. Gęste czarne włosy splecione ma w dwa warkocze, tak grube, że ledwo zmieścić się mogą na głowie, policzki pełne, nos niezbyt długi, oczy niebieskie. Przypomina melancholijny typ pięknych dziewcząt o twarzy Madonny, na jaki natrafić można jeszcze nad Löffenem.
Gösta znalazł sobie tedy narzeczoną. Napół szalona miotlarka, to w sam raz żona dla szalonego proboszcza. Trudno o coś lepszego i trzeba zaraz jechać po obrączki ślubne do Karlsztadu. Mieszkańcy wybrzeży löffenskich będą mieli wesoły dzień. Uśmieją się znowu do syta z Gösty Berlinga, jego zaręczyn i ślubu z miotlarką. Będzie wielka radość! Któż kiedy wymyślił lepszy figiel?