Strona:Franciszek Zabłocki.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zacofańcom i przeciw fałszywym patryotom lub nikczemnikom. Czasy sejmu wielkiego rozwijają w nim niepospolitą ciętość i werwę satyryczną; sypie pamflety polityczne, które niekiedy w paszkwil przechodzą, ale nie czyni tego nigdy z pobudek osobistych. Dobro społeczne, interes rzeczypospolitej ma jedynie na celu, roznamiętnia się w uczuciu obywatelskiem i napada w imię idei postępowej przeciwników reformy.
Poglądy jego są liberalne, a śmiałość w ich głoszeniu urbi et orbi wielka, bez oglądania się na własny interes, bez obawy narażenia się komukolwiek. Doniosłość i znaczenie okolicznościowych jego wierszy z owych czasów musiały być bardzo szerokie i poważne. Kursowały te rymowane docinki i pociski po większej części w rękopisie i cięły żądłem jak osy rozjuszone; dla nas niestety zginęły niemal bez śladu i trzeba poprzestawać głównie na świadectwie współczesnych, którzy o nich pamięć przechowali.
Tak np. Bartłomiej Michałowski w pamiętnikach swoich powiada o Zabłockim, że uznawał dwie tylko klasy pożyteczne szlachtę i chłopów, a dwie szkodliwe: panów i handlarzy. „Między szlachtą miał wielu gorliwych stronników, co mu jednało wziętość u króla, jak niemniej i jego zdolności pisarskie... Chociaż panowie, chcąc go mieć za sobą, ku niemu pierwsze kroki czynili, wszakże jego noga u żadnego z nich nie postała; toż samo i od kupców uciekał, jak od zapowietrzonych. Na panów sypał paszkwile, jakby z rękawa, a zawsze dowcipne i zjadliwe; bali się też go, jak ognia. Żadne wędzidło nie wstrzymywało zuchwalstwa tego nadzwyczajnego talentu. Targał się na wszystkie wyższości społeczeńskie. Zelżywe podejrzenia miotał na ministrów, senatorów posłów, którzy się z nim nie bratali. Pastwił się nad Jezierskim, kasztelanem łukowskim, Suchodol-