Strona:Franciszek Kowalski - Miecz i lutnia.djvu/78

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Drząc przerażony głosu jego grzmotem,
    Mszcząc się za trwogi, któremi, jak grotem,
    Zdala go w lasach król zwierząt przenikał,
    Zaczął się pastwić, i w złości niesyty,
    Jął go tępemi uderzać kopyty.
    Jakąż naznaczyć téj podłości cenę?
    Maż być okrutną śmiercią nie skarcona?
    Niewartoż go drzeć ze skóry,
    Brać na pale i tortury?
    Nie! lecz go wysłać na Świętą Helenę,
    Pod straż jakiego Hudsona.

    Nieszęsny, kogo niewdzięcznik zabije,
    Służalec zdradzi, a osioł podepce!