Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

los raz jeszcze zapragnął poigrać z nami swym nieprawdopodnym kaprysem: krokodyl z natężeniem, prawdopodobnie dusząc się z powodu ogromu połkniętego przez siebie przedmiotu, znowu rozwarł swoją straszliwą gardziel i z niej w postaci ostatniego odżygu, nagle na jedną sekundę wyskoczyła głowa Iwana Maciejowicza z rozpaczliwym wyrazem twarzy, przyczem jego okulary momentalnie spadły mu z nosa na dno blaszanego naczynia. Zdawało się, że ta zrozpaczona głowa dlatego tylko wyskoczyła, by raz jeszcze rzucić ostatnie spojrzenie na całe otoczenie i w myśli pożegnać się ze wszystkiemi przyjemnościami świata doczesnego. Lecz nie zdołała niestety urzeczywistnić swego zamiaru: krokodyl znowu zebrał siły, łyknął i głowa momentalnie znikła, tym razem już na wieki. To pojawienie się i zniknięcie żywej jeszcze głowy ludzkiej było tak okropne, równocześnie jednak — z powodu szybkości incydentu, zupełnie zresztą nieprzewidzianego, czy też w następstwie spadnięcia z nosa okularów — miało w sobie coś tak śmiesznego, że nagle i zupełnie niespodzianie, ja sam parsknąłem śmiechem; ale spostrzegłszy się, że śmiać się w takiej chwili zwłaszcza mnie, w charakterze przyjaciela domu, jest nieprzyzwoitością — natychmiast zwróciłem się do Heleny Iwanówny i rzekłem ze współczuciem:
— Teraz to już naszemu Iwanowi Maciejowiczowi — kaput!
Nie mogę nawet i myśleć o tem, by wyrazić, do jakiego stopnia doszło wzruszenie Heleny Iwanówny w ciągu całego tego zajścia. Zrazu, po pierwszym krzyku, jakgdyby zamarła na miejscu i patrzyła na tę nagłą awanturę z widoczną obojętnością, lecz i z niezwykle wytrzeszczonemi oczami; później nagle rozjęczała się rozdzierającemi biadaniami, ale ja złapałem ją za ręce. W tej chwili także i gospodarz, początkowo również skamie