Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, łaskawy panie, pewnie. Jest rzeczą konieczną bić domowe zwierzęta.
— Co?
— Powiadam, że konieczną jest rzeczą tresować u domowych zwierząt układność i dobre obyczaje.
— Aha. No, z Panem Bogiem, z Panem Bogiem! Ja tylko chciałem co do kota zapytać.
Wyszedłszy na ulicę, Iwan Andrzejowicz długo stał w takiej pozycji, jakgdyby czuł, że za chwilę trafi go apopleksja. Wreszcie zdjął czapkę, otarł zimny pot z czoła, zmrużył oczy, coś sobie pomyślał i puścił się w drogę do domu.
Jakież było jego zdziwienie, gdy w domu się dowiedział, że jego Głafira dawno już przyjechała z teatru, że dawno ją bolą zęby, posyłała po doktora i po pijawki, d teraz leży w łóżku i czeka na niego.
Iwan Andrzejowicz uderzył się ręką w czoło, potem kazał służącej podać sobie wody i oczyścić się, wkońcu zebrał się na odwagę, aby wejść do sypialni żony.
— Gdzie ty się włóczysz po nocy? Popatrz, jak ty wyglądasz! Ty bezwstydniku! Gdzieśto przepadł? Ładny mąż! żona umiera, a jego w całem mieście znaleźć nie można! Gdzieś był? Czy nie łapałeś mnie czasem? Pewnie chciałeś wyłapać schadzkę, którą ja nie wiedzieć komu wyznaczyłam? Wstyd doprawdy z takim mężem! Wnet mnie wszyscy palcami wytykać będą!
— Duszyczko! — odpowiedział Iwan Andrzejowicz. I nagle uczuł takie wzruszenie, że musiał sięgnąć do kieszeni po chusteczkę i przerwał rozpoczętą mowę dlatego, bo nie znalazł stosownych słów, ni myśli, ni natchnienia... Jakież było jego zdumienie i przestrach, gdy razem z chusteczką wypadł z jego kieszeni nieboszczyk Arnik! Iwan Andrzejowicz nawet nie pamiętał, jak w porywie