— Na górze! — wyszeptał młody człowiek. — Tam do djabła! A ja myślałem, że to ostatnie piętro. Byłożby to drugie?
— Młody człowieku — wyszeptał, drgnąwszy Iwan Andrzejowicz — co pan mówi? Na Boga, czemu to pana tak zajmuje? Ja także myślałem, że to ostatnie piętro. Na Boga żywego, byłożby tu jeszcze jedno piętro?
— Naprawdę, tu ktoś się rusza — rzekł starzec, który wkońcu przestał kaszleć.
— Psst! Słyszysz pan? — szepnął młody człowiek, ścisnąwszy obie ręce Iwana Andrzejowicza?
— Panie! pan przemocą ściskasz moje ręcel puśćże mnie pan!
— Psst!...
Nastąpiła lekka walka i potem znowu zapanowało milczenie.
— Tak więc od niejakiego czasu spotykam tutaj wcale ładną... — zaczął starzec.
— Co za ładną? — przerwała żona.
— Przecie mówiłem ci już przedtem, że spotkałem na schodach ładną młodą kobietę, czy może nie mówiłem? Mam słabą pamięć. Także kopytnik... kchy!
— Co?
— Kopytnik pić należy; powiadają, że od tego lżej się robi. Kchy-kchy!
— To pan mu przerwałeś! — półgębkiem rzekł młody człowiek, znowu zgrzytając zębami.
— Tyś mówił, że spotkałeś dzisiaj jakąś przystojną kobietę? — zapytała żona.
— Ha?
— Spotkałeś przystojną kobietę?
— Kto taki?
— No ty?
— Ja? kiedy? Aha, tak!...
Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/46
Wygląd
Ta strona została przepisana.