Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziwny nieznajomy. — Leż pan i milcz, skoroś pan wpadł, jak piłat w credo!
— Cóż to za ton!..
— Milcz pan!
I zbyteczny człowiek (dlatego, bo pod łóżkiem dość było i jednego), zbyteczny ten człowiek ścisnął w swoim kułaku rękę Iwana Andrzejowicza tak, że ten mało nie krzyknął z bólu.
— Łaskawy panie...
— Pst!
— Nie ściskaj pan tak mojej ręki, bo krzyknę.
— No to krzycz pan! Spróbuj!
Iwan Andrzejowicz poczerwieniał ze wstydu. Nieznajomy był widocznie człowiekiem srogim i pochopnym do gniewu. Być może, że był to człowiek, który nieraz zaznał podobnych prześladowań losu i nieraz już znajdował się w takiem położeniu bez wyjścia; lecz Iwan Andrzejowicz był nowicjuszem i dusił się z ciasnoty. Krew biła mu do głowy. Nic jednak na to nie można było poradzić, trzeba było leżeć jak trusia. Iwan Andrzejowicz ukorzył się i zamilkł.
— Ja, duszyczko, byłem — zaczął mąż — ja, duszyczko, byłem u Pawła. Usiedliśmy do preferansa, lecz tak, kchy — kchy — kchy! (zakaszlał się) tak... kchy! Tak plecy... kchy! Noce... Kchy — kchy — kchy!
I staruszek pogrążył się w swoim kaszlu.
— Plecy... — rzekł on wkońcu ze łzami w oczach, — plecy mię rozbolały... przeklęte hemoroidy. Ani stać, ani siedzieć... ani siedzieć! A kchy — kchy — kchy!...
I zdawało się, że temu paroksyzmowi kaszlu przeznaczone było życie o wiele dłuższe jak staruszkowi, właścicielowi tego kaszlu. Stary coś mamrotał językiem w chwilowych odstępach, ale stanowczo niczego nie można było zrozumieć.