Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Te-te-te...
— Te-te-te... wrzeszcz pan jeszcze głośniej! Cicho!
— Panie łaskawy, muszę się hamować z panem, ale ja nie jestem do czegoś podobnego przyzwyczajony... jesteś pan bezczelnym człowiekiem, doprawdy!...
Rozbłysła zapałka.
— Tak jest, oto bilet! Czytaj pan: Bobynicyn. Widzi pan: Bobynicyn?
— Widzę, widzę!
— Ci-szej! Co, zgasła?
— Zgasła.
— Trzeba zapukać?
— Pewnie, że trzeba — ozwał się pan w jonatach.
— Więc pukaj pan!
— Nie, dlaczego ja mam pukać? Niech pan zacznie, pukajże pan...
— A to tchórz!
— Pan sam jesteś tchórzem!
— Wyn-n-noś-że się pan!
— Żałuję teraz, że powierzyłem panu sekret; pan...
— Ja? No, cóż ja?
— Pan wykorzystałeś moje zdenerwowanie, spostrzegłeś pan, że jestem zdenerwowany i...
— E, plunąć na to; śmiesznie mi — i basta!
— A czegoż pan tu szuka?
— A pan czego?
— Piękna mi moralność! — rzekł z oburzeniem pan w jonatach.
— Co tu pan będzie plótł o moralności? Czego pan się czepia?
— A jednak piękne pan ma zasady moralności!
— Co znowu za zasady?
— Wedle pańskiego zdania, każdy zdradzony mąż jest durny jak but!