Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

weszli z nimi w rozmaite interesa i stosunki. Wiarołomstwo zaś pańskie, mój panie szanowny, wobec mnie, można poznać wyraźnie z tego, co następuje. Przedewszystkiem, gdy w jasnych i niedwuznacznych wyrażeniach listu swego przedstawiałem panu swe położenie, a równocześnie zapytywałem pana w pierwszem swem piśmie, co pan chce rozumieć pod niektóremi wyrażeniami i zamiarami pańskiemi, zwłaszcza wobec Eugenjusza Mikołajewicza, to pan po większej części starał się milczeć i zaniepokoiwszy mnie raz podejrzeniami i wątpliwościami, spokojnie uchylił się od wyjaśnień. Następnie, dopuściwszy się w stosunku do mnie różności, których nawet nazwać przyzwoicie nie można,. zaczął pan pisać, że czuje pan żal do mnie. Jak to nazwać, mój panie? Później, gdy każda chwila była dla mnie droga i gdy zmusił mnie pan do uganiania się za panem po całym obszarze stolicy, pisał mi pan pod pozorem przyjaźni listy, w których z rozmysłem przemilczając samą sprawę, rozwodził się pan o rzeczach całkowicie postronnych; a mianowicie o chorobach swej żony, którą, w każdym razie, poważam, i o tem, że pańskiemu malcowi zaordynowano rumbarbarum, i że dostał on pierwszy ząbek, O wszystkiem tem wspominał pan w każdym swoim liście z systematycznością wstrętną i wprost mnie obrażającą. Naturalnie mogę się zgodzić z tem, że cierpienia rodzonego dziecka krwawią duszę ojca, pocóż jednak wspominać o tem wtedy, gdy potrzeba było zupełnie czegoś innego, bardziej koniecznego i zajmującego. Długo milczałem i cierpiałem, teraz zaś, gdy przeszła właściwa pora, uważam za swój obowiązek jasno się rozmówić. Wkońcu, kilkakrotnie, w swej wiarołomności, wywiódłszy mnie w pole fałszywem oznaczaniem widzeń, kazał mi pan, widocznie, grać rolę pańskiego błazna i pocieszyciela, do której nigdy nie miałem najmniejszej ochoty.