Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jacy wyście obaj głupi, cha-cha-cha! Jabym tam pana ciągle szczypała, brzydalu jeden, cha-cha-cha! Chacha-cha!
I padłszy na otomanę, rozchichotała się do łez. Wszystko to, i łzy i śmiech, razem było do tego stopnia urocze, że nie wytrzymałem i gorliwie rzuciłem się z pocałunkami ku jej rączce, czemu ona się nie sprzeciwiała, chociaż i wytargała mnie lekko, na znak pojednania, za uszy.
Następnie oboje wpadliśmy w dobry humor i ja szczegółowo opowiedziałem jej wszystkie wczorajsze plany Iwana Maciejowicza. Myśl o przyjęciach wieczornych i o otwartym salonie bardzo się jej podobała.
— Ale potrzeba będzie mnóstwa nowych tualet, — za uważyła, — i dlatego trzeba, by Iwan Maciejowicz przysyłał możliwie najprędzej i możliwie najwięcej pieniędzy * ze swej pensji... Tylko... jakże to — dodała w zamyśleniu, — jakże to będą go przynosili do mnie w naczyniu? Śmieszne to jest bardzo. Ja nie chcę, by męża mego nosili w naczyniu. Byłoby mi bardzo wstyd wobec gości... Ja nie chcę, nie, ja tego nie chcę...
— A propos, żebym sobie nie zapomniał, czy był u pani wczoraj wieczorem Timofjej Siemionycz?
— Ach, był; przyjechał, by mię pocieszyć i pomyśl pan sobie, graliśmy z nim długo w karty. On stawiał cukry, a ile razy ja przegrałam — to on wycałowywał mi rączki. Taki niegodziwiec, i wyobraź pan sobie, omal nie pojechał ze mną na bal maskowy. Doprawdy!
— Oczarowała go pani! — wtrąciłem, — bo i kogoż pani nie potrafi oczarować, uwodzicielko!
— No, już pan znowu zaczynasz z pańskiemi komplc mentami! Czekajże pan, ja uszczypnę pana na drogę. Okropnie dobrze wyuczyłam się teraz szczypać. No co, jak? Ale czy mówi pan prawdę, że Iwan Maciejowicz często o mnie wczoraj wspominał?