Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

świeżych korzeni i jakichś owoców, uzbieranych w dżungli.
Coś świtało w ogromnej głowie oswojonego słonia.
Ni to wstyd, ni to żal do ludzi.
Przez kilka dni trzymano jeńców na uwięzi.
Nie karmiono ich i nie dawano im wody do picia.
Wzdychały ciężko; chwilami rozpaczliwie ryczały; skarżyły się żałośnie.
Na widok podchodzącego do nich człowieka gniewnie podnosiły trąby i wymachiwały uszami, chrapiąc i przestępując z nogi na nogę.
Nie chciały się poddać. Wolały umrzeć, niż utracić wolność i ulec przemocy człowieka.
Głód i pragnienie przełamały jednak ich opór i dumę.
Powoli zaczęły jeść rzuconą im paszę, a wkrótce brały już z rąk przyszłych poganiaczów banany, placki ryżowe i kawałki soli.