Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W dżungli działy się istotnie rzeczy dziwne.
Na rozkaz białego sahiba, Hindusi otoczyli ogromny szmat kniei podwójnem kołem czat.
W jednem tylko miejscu nie było zaczajonych ludzi. Zato zbudowano tam dwa rozchodzące się w różne strony parkany z grubych pali.
Skrzydła zagrody schodziły się przy wąskiem wejściu do „Kheddy“.
Stanowił ją okrągły placyk, otoczony wysokim, mocnym płotem.
Wejście do „Kheddy“ zamykało się grubą kratą. Podniesiono ją jednak za pomocą sznura, przerzuconego przez gałęź sąsiedniego drzewaa.
Birara, węsząc na wszystkie strony, rozumiał, że las otoczony jest ludźmi, a w środku — na niedostępnych moczarach, wśród bambusów i haszczy pasą się dzikie słonie.
Jakaś trwoga zakradła się do serca Birary.
Kapitan, obejrzawszy uważnie za-