Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tam prawie 100 rupij... zarabiam więcej od dziadka Bauli, a będę miał jeszcze więcej... Za miesiąc zapłacę ci 600 rupij... — mówił Amra, z wyrzutem patrząc na ojca.
Do rozmowy wtrąciła się matka.
— Poczekajmy trochę — rzekła — chłopak nigdy nie rzuca słów na wiatr... Może zapłaci... a wtedy będziemy mieli nowe pole, pług, a słoń zostanie tu, u nas...
— Zapłacę! — zawołał Amra i tupnął nogą.
— Amra zapłaci!... — wtórowały mu cienkiemi głosikami wystraszone Hubli i Radżori.
Na tem stanęło.
— A nie przeszkadzajcie mi tylko w pracy! — upomniał rodzinę chłopak, patrząc na wszystkich poważnym wzrokiem.
Pożegnawszy rodziców i małe siostrzyczki, poprawił opaskę na biodrach i szybkim krokiem opuścił chatę.
Amra spełnił obietnicę.