poganiali leniwe, powolne bawoły, aby przed ulewą dotrzeć do Suratu.
Z portu dobiegał głuchy ryk syreny okrętowej.
Wszystkie te dźwięki w jednej chwili utonęły w huku pioruna.
Rozdarł on czarne chmury ognistym zygzakiem i spadł w dżungli, gdzie natychmiast podniósł się słup dymu, a na jego tle pląsać jęły szkarłatne języki płomieni.
Jeden po drugim biły ogniste strzały. Padały do morza, uderzały w stare, zbutwiałe mahonie, omszałe palisandry i palmy kokosowe, lub biły raz po raz w czerwone skały, ciągnące się na południu.
Wicher zrywał liście i gałęzie, a nabierając coraz większego rozpędu i siły, łamał wysokie piony i strącał ich korony na ziemię.
Skrzypiały okiennice i krokwie domów. Ze strzech padały zerwane gonty, słoma i trzciny, miotały się i, niby
Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/3a/Ferdynand_Ossendowski_-_S%C5%82o%C5%84_Birara.djvu/page280-1024px-Ferdynand_Ossendowski_-_S%C5%82o%C5%84_Birara.djvu.jpg)