Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jednak najciekawsze chwile przeżywali wieczorami w rodzinnem gronie.
Usiadłszy na otwartej werandzie, słuchali opowiadania Amry.
Rodzice ze wzruszeniem dowiedzieli się, że chociaż upłynęło tak mało czasu, mały Amra i stary Birara przeżyli już bardzo wiele przygód — radosnych i ciężkich.
Słoń stał przed werandą z opuszczoną głową. Od czasu do czasu poruszał jednak uszami i wydawał urywane pomruki lub głębokie westchnienia.
Domyślał się, o czem opowiada mały kornak, a, słysząc swoje imię, podnosił uszy i węszył.
Spostrzegłszy, że rodzina przygotowuje się do snu, mruczał coraz głośniej, domagając się garści soli, do której przyzwyczaił się był w Uzżainie.
Pewnego razu Amra wybrał się do Suratu, aby zapytać na poczcie o list od Nassura, ponieważ jedyny listonosz,