Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia i, wydawszy krótki świst, zawołał cicho:
— Birara!
Słonie poruszyły uszami i podniosły trąby, węsząc zakłócającą ich spokój istotę.
Nie znały chłopaka, więc jęły przestępywać z nogi na nogi i wydawać głośne chrapanie. Zupełnie wyraźnie wyrażały tem swe niezadowolenie.
Amra gwizdnął raz jeszcze i powtórzył:.
— Birara!
Po chwili uszu chłopaka doszedł częstotliwy tupot ciężkich nóg.
Nad urwistym brzegiem wyrosła olbrzymia sylwetka słonia.
Wesoło pomrukując i sapiąc, śpieszył na wezwanie.
— Birara! — łagodnym teraz i pieszczotliwym głosem zawołał na niego chłopczyk.
Słoń przystanął, rozglądając się w ciemności; węszył przez chwilę, a po-