Przejdź do zawartości

Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XVI.
OCZEKIWANIE.

Na łące pomiędzy skałami a ogrodem pałacowym, przechadzał się Birara. Miał dziwny wygląd. Szerokie pasy płócienne okrywały jego boki, obandażowane nogi wydawały się wprost potwornie grubemi.
W pobliżu sztachet żołnierze postawili kubeł, napełniony czerwonemi strączkami dzikiego pieprzu i żółtych, wonnych ziół. Słoń od czasu do czasu podchodził i trąbą brał lekarstwo. Wywijając ogonem i kurcząc wargi, długo żuł, chrapiąc przeraźliwie, a gdy odchodził od swej „apteki“, roztwierał paszczę szeroko, oddychał szybko i głośno.
Mieszkańcy stolicy tłoczyli się na