Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i tego drugiego — w białem ubranku z pasem szkarłatnym.
Niewolnicza dusza oswojonego słonia ciągnęła do ciemiężców i władców.
Obszedł więc wyspę dokoła. Długo patrzył na bieg słońca i niebo, w nocy zaś śledził ruch księżyca.
Zabrało mu to dwa dni, ale zato wszystko już poznał, zrozumiał i zbadał.
Przepłynął jezioro i jął się przedzierać przez dżunglę, kierując się ku północy.
Szedł coraz szybciej, bo dążenie do celu dodawało mu sił.
Zaszedł jednak niespodziewany wypadek.
Birara natrafił na połać dżungli, nawiedzonej przez straszliwy orkan południowy.
Potężne mahonie, magnolje i palmy leżały wyrwane z korzeniami, inne — nadłamane opierały się o konary stojących wpobliżu drzew.
Słoń z trudem przedzierał się przez