Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czerwone strączki, o ostrym, gorzkim zapachu.
Był to dziki pieprz.
Birara jął gorączkowo zrywać czerwone owoce, żuć je, czując jak straszliwie pali mu w paszczy i gardle, a ożywcze ciepło rozchodzi się po ciele.
Najadł się pieprzu, przeżuł liście i gałązki krzaku, wyrwał korzenie i zjadł je.
Miał gorycz i płomień we wnętrzu. Jednocześnie zaczęły mu się kleić oczy, a rozkoszne ciepło ogarniało mózg i serce.
Zobaczywszy w pobliżu kilka zwalonych drzew, wcisnął się pomiędzy ich zbutwiałe kłody i legł na paprociach, piersią oparty o rozwidlone konary. Usnął natychmiast i spał bardzo długo. Może ze dwa lub ze trzy dni.
Gdy się obudził, miał zdrętwiałe nogi i obolałe stawy. Wstał jednak i poszedł do jeziora.
Pił chciwie i badał siebie.