Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XI.
SAMOTNIK.

Birara spał niezwykle długo, a tak mocno, że nie czuł nawet dotyku siadających mu na łeb szarych drozdów i zielonych jaszczurek, biegających po nogach.
Słońce stało już wysoko, gdy otworzył oczy i poruszył się.
Czuł się znacznie silniejszym.
Podniósł się, otrząsnął i, pełną piersią wciągając powietrze, sapnął.
Ból w nogach ustał i minęła gorączka.
Zaczął nawet ogryzać cienkie gałązki krzaków, a jeden z nich wyrwał z ziemi, aby posilić się soczystemi korzeniami.
Chrząknął z zadowoleniem i ulgą.