Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oświeconym i sprawiedliwym władcą swego kraju i narodu.
Tamując oddech, słuchał wieśniak o tem, czego uczą Nassura biali sahibowie i o tem, co widział w obcych, dalekich krajach syn maharadży.
Pewnego razu, słuchając królewicza, westchnął:
— Zazdrościsz mi? — spytał Nassur, spojrzawszy w rozognione oczy przyjaciela.
— Tak! — odparł z całą szczerością Amra. — Nie myśl jednak, królewiczu, że zazdroszczę ci honorów i świetności panującego władcy. O, nie! Chciałbym tylko zdobyć wiedzę!...
Nassur zaśmiał się szyderczo i mruknął pogardliwie:
— Powiem ci, mój drogi, że to jest bardzo nudne zajęcie... Stokroć wolę kopać piłkę lub grać w tennisa, golfa... hokkeya!
Amra nie rozumiał tych obcych słów, więc Nassur opowiedział mu