Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie byłem pewny zwycięstwa wrogów bolszewizmu. Poznałem ich dobrze.
Mało się czem różnili od drabów komunistycznych. Takież bezprawie, zamiłowanie do łupiestwa, gwałtu i mordu; wstręt do posłuchu i karności, brak myśli przewodniej, zmuszającej doprowadzić rozpoczętą walkę do końca.
Od południa czuliśmy ponury oddech Gobi, przez którą przedzierała się karawana państwa Błońskich, dążąc ku granicy chińskiej.
Od północy coraz bardziej ogarniało nas morze, wylewające się ze wstrząsanej do głębi komunizmem Rosji niezmierzonej, rozszalałej, miotającej się w krwawej zawierusze. Od wschodu, gdzie widzieliśmy we mgle promienną metę naszego ocalenia, zjawiło się nowe niebezpieczeństwo.
Był to tajemniczy, krwawy baron Ungern von Sternberg.
Opowiadania o bezwzględności i okrucieństwie jego mogły przerazić.
Nie miałem jednak żadnych podstaw do oceny wyrastającego tak niespodziewanie niebezpieczeństwa. Wyczuwałem go tylko i rozumiałem, że muszę skupić i wytężyć wszystkie