Strona:Ferdynand Ossendowski - Cień ponurego Wschodu.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

moich chłopów padło, trafieni kulami w głowę, pięciu odniosło rany. Reszta zaś wraz ze mną rzuciła się na przeciwników. „Jamszczyk“ zawsze ma broń. Jest nią albo długi nóż za cholewą „pima“, czyli buta z wojłoku, albo też mocny rzemień z uwiązaną do niego ciężką kulą żelazną.
Kuchtierin odetchnął głęboko i zakończył swoje opowiadanie.
— W tę mroźną noc zabiliśmy dwudziestu trzech ze „szpany“, a złapanych przywódców bandy, Wańkę Chromego i Kuźmę Bezrodnego, powiesiliśmy na przydrożnych sosnach. Śladami „szpany“, która uciekła, dotarliśmy do wsi Kudziejarowej i tu pohasaliśmy. Drogo zapłacili nam chłopi tej wsi złodziejskiej za przytułek dany „szpanie“, która ośmiela się napadać na jamszczyków. Trzy dni tam bawiliśmy po naszemu. Pewno wnuki tych chłopów pamiętają nas!...
Takim był ten dawny „jamszczyk“ Kuchtierin, a tymczasem to surowe życie wyrobiło w nim jakiś dziki, żywiołowy romantyzm. Miłował naturę i znał ją jak sto razy czytaną książkę. Znał głosy i zwyczaje każdego zwierza i każdego ptaka. Imitował zdumiewająco śpiew słowika i gila, beczenie jelenia, ryk rozwścieczonego niedźwiedzia i wycie zgrai wilków. Podczas jednej ze swych włóczęg, będąc jeszcze zwykłym „jamszczykiem“ posiadającym jeden zaprząg, gdzieś w zajeździe